Skorzystaj z pomocy jednego z 200 naszych Konsultantów.
Finanse
Pracujemy:
pn. - pt. 9:00 - 19:00
Zadzwoń 22 270 00 00
Oszczędzanie

„Trzeba zachować zimną krew”. Rozmawiamy o bezpiecznym pomnażaniu oszczędności w dobie pandemii

Pandemia paraliżuje największe gospodarki świata, ludzie masowo tracą pracę, a banki dostosowują ofertę do kryzysowej sytuacji. O tym – jak w nowych warunkach ma odnaleźć się osoba, która chce ochronić i pomnożyć swoje oszczędności rozmawiamy z Bartłomiejem Boruckim – ekspertem ds. finansów Rankomat.pl.

Spis treści:
Rozwiń

Pandemia bardzo skutecznie odbiera nam nadzieję na spokojne oszczędzanie pieniędzy do emerytury. Faktycznie, jest się czego obawiać?

Istotą problemu jest to, że zostaliśmy zaskoczeni. Wszyscy spodziewali się nadchodzącego spowolnienia gospodarczego, jednak nikt nie był w stanie przewidzieć, że pojawi się wirus, który sparaliżuje największe gospodarki świata. W efekcie nałożyły się na siebie dwa negatywne czynniki – kończący się cykl koniunkturalny oraz globalna pandemia COVID-19.

Banki centralne zaczęły uruchamiać programy mające złagodzić destruktywne skutki gwałtownego załamania. Jednym z elementów prowadzonych działań była obniżka głównych stóp procentowych. Miało to, w dużym uproszczeniu, zwiększyć dostępność do taniego kredytu, przekładając się na jego niższe oprocentowanie.

I rzeczywiście mamy tanie kredyty?

W rzeczywistości niektóre banki zaczęły podwyższać prowizję kompensując sobie niższe przychody tytułem odsetek. Doszło także do wprowadzania innych opłat np. za prowadzenie konta czy wypłaty z bankomatów. Zaostrzyły się również procedury oceny ryzyka utrudniając dostęp do finansowania osób zatrudnionych w ryzykownych branżach, jak turystyka czy hotelarstwo. Z drugiej strony klienci banków stali się bardziej przezorni i zgłaszają mniejsze zapotrzebowanie na kredyt. Jak widać – nie jest tak kolorowo, a tańsze pożyczanie to często fikcja.

A co z oszczędzającymi? Mam wrażenie, że moje lokaty przestały przynosić jakiekolwiek zyski.

Banki potrzebują środków finansowych, aby udzielać nowych kredytów. W otoczeniu niskich stóp nie mają presji, aby pozyskiwać kapitał od swoich klientów i mogą pozwolić sobie na obniżenie oprocentowania lokat i kont oszczędnościowych. Efekt ten wzmacnia ograniczenie akcji kredytowej – banki bardziej restrykcyjnie oceniają zdolność kredytową oraz mniej przychylnie spoglądają na branże, które wzięły na barki główny ciężar spowolnienia gospodarczego.

Ponad 50% Polaków gromadzi pieniądze w depozytach bankowych, a oprocentowanie lokat i kont oszczędnościowych na poziomie bliskim zera to przecież dla nas wielki cios…

Owszem. W rzeczywistości niskich stóp procentowych lokaty i konta oszczędnościowe przynoszą symboliczny zysk i nie dają żadnych szans na utrzymanie wartości nabywczej pieniądza w obliczu podwyższonej inflacji.

Możemy liczyć na to, że ta sytuacja się zmieni?

Wszystko zależy od tego, jak będzie kształtowała się sytuacja na świecie, jednak trzeba zaakceptować fakt, że niskie stopy procentowe zostaną z nami na dłużej. Jesteśmy po odczycie PKB największych gospodarek świata za drugi kwartał bieżącego roku. Wystarczy wspomnieć, że produkt krajowy brutto w USA w tym okresie skurczył się o ponad jedną trzecią. To najsłabszy odczyt od czasów Wielkiego Kryzysu. Wyraźną zapaść gospodarczą zanotowała także Unia Europejska, której PKB zmniejszył się o rekordowe 14%.

Dokładając do tego zwiększającą się dynamikę zachorowań na COVID-19, która może doprowadzić do kolejnego zamrożenia gospodarek, trudno liczyć na błyskawiczny powrót na ścieżkę trwałego wzrostu. Często powtarzane jest, że świata nie stać na kolejny „lockdown” jednak nie jestem do końca przekonany, że ta narracja zostanie utrzymana, kiedy druga fala pandemii stanie się faktem.

Mówimy o niemal zerowym oprocentowaniu depozytów, a przecież gonią mnie reklamy ofert promocyjnych lokat ze stawką nawet do 5% zwrotu w skali roku…

To bardzo iluzoryczny przekaz dla oszczędzających. Najczęściej skorzystanie z promocyjnej lokaty lub rachunku oszczędnościowego wymaga założenia konta osobistego. Jeśli akceptujemy ten warunek dobrze jest sprawdzić, jakie są miesięczne koszty prowadzenia takiego konta i czy można ich uniknąć. Można sobie wyobrazić sytuację, w której wypracowane odsetki będą niższe obowiązkowych opłat.

Kolejny element, na jaki należy zwrócić uwagę to maksymalna kwota i okres promocyjnego depozytu. Często suma objęta podwyższonym oprocentowaniem nie może być wyższa niż 10.000 zł i obowiązuje ono tylko przez 3 miesiące od założenia lokaty czy konta oszczędnościowego. Uwierz mi, że w obecnych warunkach nikt nie zaproponuje 5% w ramach tradycyjnego depozytu. Zdarza się, że broszura reklamowa ma tylko stwarzać pozory bezpiecznej inwestycji.

Gdzie mam zatem szukać najlepszych ofert?

Aktualnie najlepszy depozyt promocyjny oferuje oprocentowanie 2,50% w skali roku, co w połączeniu z powyższymi parametrami daje niemal 50 zł odsetek „na rękę”. Oczywiście z takiej oferty skorzystać można tylko raz i zapewnić wpływy wynagrodzenia na konto. Przykład ten doskonale obrazuje, że rzeczywistość dobrze oprocentowanych depozytów to już przeszłość. Jeśli jednak chcesz pomnażać oszczędności w ten sposób to wybór mogą ułatwić dostępne w sieci rankingi.

Skoro nie depozyty bankowe, to co? Mamy jakąś alternatywę, żeby pomnażać oszczędności w legalny i bezpieczny sposób?

Mając na uwadze podwyższoną inflację (w czerwcu inflacja w Polsce była najwyższa w całej Unii Europejskiej) oraz obowiązkowy podatek od zysków kapitałowych, aktualnie trudno jest znaleźć bezpieczny sposób na zabezpieczenie oszczędności przed utratą ich wartości.

Osoby poszukujące wyższej stopy zwrotu przy zachowaniu wysokiego poziomu bezpieczeństwa mogą skorzystać z propozycji Ministerstwa Finansów i zakupić obligacje skarbowe. Kolejnym rozwiązaniem mogą być fundusze inwestycyjne, które pomnażają oszczędności w oparciu o wybrane klasy aktywów i różny poziom ryzyka. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby założyć rachunek maklerski i samodzielnie inwestować na rynkach kapitałowych, trzeba mieć jednak świadomość ryzyka utraty znacznej części kapitału.

A pozostałe formy pomnażania kapitału? Mam wrażenie, że w Polsce zapanowała jakaś gorączka – wszyscy chcą kupować złoto.

Rozwiązania typu forex, metale szlachetne czy kryptowaluty, z uwagi na bardzo dużą zmienność, zostawiłbym bardziej wytrawnym graczom. Złoto ma za sobą solidne wzrosty, więc istnieje obawa, że jego cena może się w najbliższym czasie skorygować.

Przejdźmy zatem do tematu obligacji skarbowych. Zrobiło się o nich dosyć głośno głównie z uwagi na obligacje indeksowane inflacją. Czym właściwie jest to rozwiązanie?

Najprościej rzecz ujmując obligacja skarbowa to instrument za pomocą którego państwo może pożyczyć od nas pieniądze na konkretny okres. Po upływie terminu pożyczka zwracana wraz z należnymi nam odsetkami. Aktualnie Ministerstwo Finansów oferuje obligacje na okres od 3 miesięcy do 12 lat.

Z uwagi na galopujący wzrost cen oraz mizerne oprocentowanie lokat Polacy rzucili się na obligacje indeksowane inflacją, które co do zasady mają chronić siłę nabywczą oszczędności.

Jeszcze w kwietniu 4-letnie obligacje oferowały oprocentowanie stałe w pierwszym roku oszczędzania na poziomie 2,40%, a w kolejnych latach 1,25% plus inflacja z poprzedniego roku. Aktualnie ten instrument oferuje oprocentowanie 1,30% w pierwszym roku oraz 0,75% plus roczna inflacja w 3 następnych latach. Spadek ten jest pokłosiem tegorocznej serii obniżek stóp procentowych.

Czy jeśli zdecyduję się na tego typu obligacje to zabezpieczą one moje oszczędności przed wzrostem cen?

Sprawa nie jest tak oczywista. Patrząc na konstrukcję tego rozwiązania widzisz stałą stawkę w pierwszym roku, a później element stały plus roczna inflacja. Sprawia to wrażenie, że taka obligacja w każdych warunkach pokonuje wzrost cen towarów i usług. W rzeczywistości może być różnie.

Pierwszym elementem powodującym, że instrument tego typu może w całym okresie nie pokonać inflacji jest oprocentowanie stałe w pierwszym roku. Obligacja czteroletnia oferuje w pierwszych dwunastu miesiącach stawkę 1,30%, a zgodnie z lipcową projekcją inflacji sporządzoną przez NBP musimy przygotować się na inflację sięgającą 3,30%. Od razu widać, że w pierwszym roku oszczędzania nie mamy szans, aby uchronić kapitał przed utratą siły nabywczej.

Drugim elementem wpływającym na rzeczywistą stopę zwrotu jest 19% podatek Belki, który odliczany jest od wypracowanych odsetek, co jeszcze bardziej zwiększa dystans pomiędzy realnym zyskiem, a tempem utraty wartości zainwestowanych środków.

Sporo miejsca poświęciliśmy obligacjom indeksowanym inflacją. A co z pozostałymi obligacjami skarbowymi?

Wybór jest dość szeroki. Osoby zainteresowane inwestowaniem z krótkim horyzontem czasowym skorzystać mogą ze stałoprocentowych obligacji trzymiesięcznych oferujących stawkę 0,50%. Następnie mamy obligacje dwuletnie ze stawką 1,00%. Są to instrumenty stałoprocentowe, więc oferowana stawka nie zmienia się w okresie oszczędzania. Kolejnym rozwiązaniem są  zmiennoprocentowe obligacje trzyletnie dające 1,10% w pierwszym sześciomiesięcznym okresie, a w kolejnych okresach odsetkowych stosowana jest stawka WIBOR 6M.

Następnie jest grupa obligacji skarbowych indeksowanych inflacją, która dzieli się na instrumenty dostępne dla każdego oraz skierowane do rodzin, a dokładniej do beneficjentów programu 500 plus. Każdy klient skorzystać może z opisywanych wyżej obligacji cztero- lub dziesięcioletnich.

Z kolei rodziny inwestować mogą także w horyzoncie sześcio- i dwunastoletnim. Szczegółowe parametry wszystkich obligacji skarbowych znaleźć na specjalnej stronie Ministerstwa Finansów.

Słyszałam, że bezpiecznym rozwiązaniem są także fundusze inwestycyjne. Polacy coraz więcej pieniędzy przeznaczają na tego typu inwestycje.

To nie jest tak, że fundusze inwestycyjne są bezpieczne. Jest grupa funduszy pieniężnych i funduszy obligacji charakteryzujących się niskim poziomem ryzyka, ale ono zawsze istnieje. To rozwiązanie dla osób, które chciałby wyjść poza lokaty i obligacje skarbowe, ale nie mają wiedzy i czasu, żeby się tym na poważnie zająć.

Aby spełnić odmienne potrzeby klientów rynek oferuje fundusze inwestycyjne o różnym poziomie ryzyka, oparte o różne klasy aktywów i o różnym zasięgu geograficznym. Warto mieć na uwadze, że dostępne w Polsce fundusze należą do jednych z najdroższych w UE, dlatego zanim ulegniemy magii wielkich procentów należy koniecznie sprawdzić, na jakim poziomie kształtują się wszystkie opłaty.

Skąd wiedzieć, w który fundusz warto zainwestować?

Przed zakupem funduszy inwestycyjnych należy wypełnić ankietę lub zrobić test, na podstawie których ocenia się w jakie klasy ryzyka może inwestować dana osoba. Podejmując decyzję dobrze jest odpowiedzieć sobie na pytania, czy jesteśmy w stanie zaakceptować potencjalną stratę, na jaki okres możemy ulokować środki oraz określić oczekiwany zysk, który pozwoli z satysfakcją zamknąć inwestycję.

Trzeba także poświęcić sporo czasu na przeczytanie niezbędnych dokumentów oraz publikacji poświęconych inwestowaniu w fundusze. W końcu stawką są tutaj nasze ciężko zarobione pieniądze.

W które spółki lepiej inwestować pieniądze: polskie czy zagraniczne?

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Szczególnie teraz, kiedy na całym świecie wyceny giełdowych spółek są zniekształcone za sprawą masowego dodruku pieniądza. Oczywiście, jeżeli jesteśmy zdecydowani na zakup funduszy akcji i mamy na to odpowiednie środki, to warto pomyśleć o dywersyfikacji swojego portfela pod kątem geograficznym.

Można kierować się podziałem na rynki rozwinięte, cechujące się większą stabilizacją, oraz rynki rozwijające, zachęcające szansą na lepszą stopę zwrotu. Warto przy tym pamiętać, że inwestowanie w fundusze lokujące środki za granicą łączy się z ryzykiem walutowym. Aby uzmysłowić sobie to zagrożenie wystarczy sprawdzić, jak w ostatnich trzech miesiącach kształtował się kurs dolara amerykańskiego do złotówki.

Załóżmy, że mam 10.000 zł oszczędności. Jak zainwestować takie środki?

Jeśli to wszystkie twoje oszczędności, to nie powinnaś ryzykować ich utraty i sukcesywnie powiększać swoją poduszkę finansową. Możesz podzielić tę kwotę i skorzystać z rozwiązań oferujących niski, ale gwarantowany zysk.

Jeśli jednak czujesz, że chciałabyś spróbować czegoś więcej, możesz wydzielić kilkaset złotych i rozpocząć przygodę z funduszem inwestycyjnym. Niska kwota pozwoli ograniczyć stres w przypadku potencjalnej straty, a przy okazji poznasz mechanizmy działania takiego rozwiązania.

Jest jeszcze sposób, który odrywa się od tematyki naszej rozmowy, ale może przynieść znacznie wyższą stopę zwrotu niż omawiane instrumenty. Zainwestuj w siebie. Kurs czy szkolenie mogą wzbogacić cię o szereg nowych kompetencji, dzięki którym zwiększysz swoje szanse na wyższe zarobki i zapewnisz sobie wieloletnią satysfakcję.

Bartku, w ten sposób omówiliśmy wybrane formy inwestowania oszczędności. Czy na koniec możesz podzielić się uniwersalną radą z naszymi czytelnikami?

Nie wiem czy zabrzmi to dobrze, ale nie istnieje coś takiego, jak uniwersalna rada. Żyjemy w niespokojnych czasach, które przekładają się na dużą zmienność na rynkach, a ta z kolei wpływa na nasze emocje. Warto, choć to często trudne, zachować zimną krew i nie podejmować pochopnych decyzji. Sam kupiłem dolary w momencie, o którym wolałbym szybko zapomnieć (śmiech).

Decydując się na pomnażanie oszczędności w oparciu o różne rozwiązania, należy dywersyfikować portfel, opierając go w większości o bezpieczne aktywa. I choć giełdy kuszą monstrualnymi stopami zwrotu, trzeba pamiętać, że ten karnawał może nagle się skończyć.

 

 

 

Rozmawiali: Małgorzata Malservigi i Bartłomiej Borucki

Bartłomiej Borucki – ekspert ds. finansów w Rankomat.pl. Swoje doświadczenie budował jako doradca klienta korporacyjnego oraz analityk ryzyka. Od lat na bieżąco śledzi zmiany na rynku kapitałowym. Przyświeca mu idea, żeby skutecznie zarządzać swoim budżetem i aby finanse nie przejęły kontroli nad jego życiem osobistym.

Oceń artykuł
4.9

Komentarze:

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments